wtorek, 17 marca 2015

Lśnienie (1980) vs. Lśnienie (1997) - Alehija gościnnie


Nadszedł czas na nawiązywanie współpracy. Jeżeli ktoś równie mocno jak ja pasjonuje się kinem i jest w stanie o nim ciekawie pisać, to nie widzę przeszkód, by nie współdziałać. Alehiję, czyli po prostu Olę, znam i wiem, że w kinie siedzi po uszy, zupełnie jak ja. Zwykłe pogaduchy o filmach przekształciły się w konkrety, które można było zrealizować. Moi drodzy, po raz pierwszy ( mam nadzieję, że nie ostatni ) Ola i kilka słów o filmowych Lśnieniach według Stephena Kinga. 




Jestem wielką fanką wszelkich ekranizacji, a w szczególności adaptacji filmowych. Wyłapywanie różnic i uchybień, przy akompaniamencie wyzwisk pod adresem scenarzystów, jest tym, co mnie pozytywnie nakręca.

W końcu, na spokojnie zmierzyłam się z dwoma wersjami Lśnienia - Kubricka widziałam nie raz, zaś film Micka Garrisa z 1997 roku, odświeżyłam stosunkowo niedawno.

Zarys fabuły kubrickowskiego Lśnienia wygląda następująco - z pozoru szczęśliwa rodzina Torrance'ów (ojciec rodziny, Jack, jest trzeźwym alkoholikiem) zamieszkuje na ponad pół roku hotel Overlook, gdzie przez lata działy się różne, dziwne rzeczy - każdy hotel ma przecież swoje szczury, tajemnice, duchy. Po pewnym czasie, wszystkim zaczyna doskwierać samotność, a w najmłodszym bohaterze, Danny'm, budzą się, kuszące dla duchów zamieszkujących hotel, moce...

Lśnienie z 1980 roku, z genialną rolą Jacka Nicholsona, jest bezsprzecznie arcydziełem filmowym. Od pierwszych chwil towarzyszy nam charakterystyczna, klimatyczna muzyka - seria trudnych do opisania dźwięków, tworzących lekki niepokój.

To, co może lekko drażnić, to (nie?)zamierzona sztuczność w grze aktorów. Pierwsza rozmowa Jacka z kierownikiem hotelu wydaje się być przeszyta teatralnością, a każdy z aktorów dokładnie, powoli i z fałszywą życzliwością cedzi każde zdanie. Druga sprawa to kreacja Shelley Duvall, czyli Wendy Torrance. Doprawdy nie wiem na ile to jest jej styl (przyznaję, to jedyny film jaki widziałam z Duvall ), ale jest aż nadto irytujący. Być może Kubrick chciał dać widzom prztyczka w nos i podsunąć postać, której winniśmy kibicować, ale w głębi duszy czekamy, aż ktoś przesunie po jej głowie siekierą :)


Tyle, jeśli chodzi o minusy. Zaznaczam, że nie jest to ekranizacja, a świetny przykład adaptacji. Kubrick wziął na warsztat książkę, zaczerpnął z niej główny zarys fabuły i stworzył swoje oddzielne dzieło. Zamiast czystego horroru, otrzymujemy świetny dreszczowiec psychologiczny - wątek duchów i złych mocy jest zepchnięty na dalszy plan i tylko lekko liźnięty. Wszystko rozgrywa się w umyśle głównego bohatera, którym tutaj ( w odróżnieniu od książki ) staje się Jack Torrance, czyli świetny Jack Nicholson. Moim zdaniem, jest to aktor, który ze swoją mimiką twarzy potrafi zrobić wszystko. W jednej chwili widzimy go w transie, stojącego przy oknie i obserwującego swoją rodzinę, za chwilę zaś szalejącego z siekierą w rękach, wymachując językiem w różne strony i śmiejąc się histerycznie. Udowadnia to moment,  w którym rozmawia z przerażoną małżonką, jednocześnie naśmiewając się z jej lamentów. Zauważmy, że jednocześnie trzyma w ręku siekierę, a jego krzaczaste brwi przywołują na myśl wizerunek samego diabła. 


Ciekawostką jest zabawa Kubricka z wątkiem redrum - w filmie i książce rozpatrywane jest samo słowo, a raczej gra słowna. Reżyser poszedł dalej. Zaraz po pojawieniu się tego słowa, Kubrick pokazuje powolnie zalewany krwią korytarz. Robi wrażenie.


Lśnienie z 1997 roku  w reżyserii Micka Garrisa i scenariuszy Stephena Kinga ( na co warto zwrócić uwagę ) jest mini serialem. Dlatego całość trwa prawie 5 godzin - w takim czasie można zamknąć w miarę wiernie książkę. I to właśnie starają się zrobić twórcy. Różnice pomiędzy ekranizacją a książką są naprawdę niewielkie i wierność wychodzi tu zdecydowanie na plus - nie cieszymy się tutaj tylko klimatem, horrorem, strachem, ale także fabułą i pewnymi, bardzo ciekawymi niuansami z życia bohaterów, których w ekranizacji Kubricka nie znajdziemy.

Niestety, twórcy niepotrzebnie wzięli się za efekty specjalne, na które nie mieli dużych możliwości finansowych. Momentami na twarzy pojawia się drwiący uśmiech zabijający całą atmosferę grozy. Co poradzić, zaciskamy zęby i idziemy dalej, by po kilku minutach zapomnieć o efektach marnej jakości.


Ciekawostką była dla mnie rola Stevena Webbera ( gra Jacka Torrance'a ), którego kojarzyłam z komediowej roli w serialu Skrzydła. Miło mnie zaskoczył, jak z resztą gra aktorska pozostałych bohaterów. Dobrze ukazane wzajemne emocje, zmieniają się pod wpływem wydarzeń, wspomnień i działań duchów. Momentem przełomowym dla postaci Webbera jest rozmowa ze zmarłym ojcem przez radio, kiedy ostatecznie poddaje się działaniu złych mocy. Wtedy to momentalnie od złości przechodzi w płacz. Szacunek dla aktora. Poruszająca jest też sama walka Torrance'a nie tyle ze sobą, ile właśnie z duchami hotelu, co niespodziewanie mnie wzruszyło. 


Niestety film nie wciąga tak jak wersja Kubricka. Dla fanów książek Kinga, mini serial jest nie lada gratką, powrotem do hotelu Overlook i możliwością porównania wizji swojej z Kingiem. Ciekawostką jest to, że pisarz wystąpił przez chwilę w filmie, jako dyrygent orkiestry na balu maskowym. Jednak Lśnienie Garrisa to też błędy - dziwne manewry światłem i momenty, które ze strasznych ewoluują w co najmniej śmieszne. 

Na sam koniec - Lśnienie z 1980 roku jest gratką dla każdego kinomana i obowiązkowym przystankiem na drodze do poznania historii kina. Lśnienie z 1997 roku poleciłabym fanom Kinga jako ciekawostkę, dla uzupełnienia całokształtu fabuły.

ALEHIJA 

2 komentarze:

  1. Mimo, że mogę być stronniczy to i tak stwierdzam, że fajnie się to czyta :) I aż chce się obejrzeć film ponownie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. 28 year old Software Engineer I Oates Prawle, hailing from Pine Falls enjoys watching movies like Where Danger Lives and Mushroom hunting. Took a trip to Coffee Cultural Landscape of Colombia and drives a 911. Nasza strona

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...