piątek, 12 grudnia 2014

Zaginiona dziewczyna (2014)




Fincher jest niczym król Midas - wszystko czego dotknie, zamienia się w złoto. Nawet jeśli jego film nie jest określany mianem wybitnego, to i tak wskaźnik zawsze zatrzyma się w na poziomie 'bardzo dobrego'. Nie ma słabych punktów w swojej filmografii. Zaginiona dziewczyna to sukces. Znów. Zrealizowany na podstawie książki Gillian Flynn obraz, to perfekcyjna budowla o fundamentach nie do skruszenia. Historia nieudanego pożycia małżeńskiego, którego echo klęski rozchodzi się po całym kraju. Witajcie w świecie, gdzie kłótnia wychodzi dalej niż cztery ściany domowego zacisza. Znacznie dalej. 







Nick i Amy. Z pozoru szczęśliwe małżeństwo, które właśnie obchodzi piątą rocznicę ślubu. Ale Amy znika. Rozpływa się w powietrzu. Wszystkie dowody wskazują na winę Nicka. Uknuł intrygę idealną, dzięki której pozbył się żony. Tak to wygląda od samego początku, ale... Fincher bawi się z widzami. Co chwila każe nam zmieniać perspektywę widzenia i obciążać winą albo Nicka albo Amy. Wijemy się w labiryncie, z którego, jak się wydaje, nie ma wyjścia. Gdy wszystko wskazuje na to, że Nick, niewdzięczny mąż i brutal, jest winien zniknięcia żony, Fincher wali nas z całej siły w twarz i strofuje: to nie koniec historii, skupcie się! Szala przechyla się raz w jedną stronę, raz w drugą. I właśnie to jest mocą obrazu Finchera. Nie efektowność, a efektywność.


Kto by pomyślał, że można zrobić wciągający film o nienawidzących się małżonkach. A można. I do tego cholernie wciągający. Nie przypominam sobie, aby ktoś tak umiejętnie skupił się na wyniszczającej małżeńskiej rutynie. Zwykłe sprzeczki przeradzają się w walkę na wyniszczenie - Amy wytacza przeciw Nickowi najcięższe działa, a ten potrafi się zrewanżować. Cała historia nabiera większego wydźwięku, gdy do akcji wkraczają media. Nakręcają spiralę nienawiści wobec Nicka, zarzucając mu cudzołóstwo i agresję wobec żony. Angażują przeciętnego zjadacza hamburgerów w sprawę, o której ten nie ma pojęcia. Robią papkę z mózgu widza, który ma myśleć, że Nick jest winny. Jest winny i koniec kropka. Fincher bezlitośnie krytykuje media, które nastawione są na tanią sensację, z której mogą czerpać nieograniczone zyski. Pieprzyć prawdę i uczciwość - pieniążki mają się zgadzać. Reżyser konsekwentnie wplata poszczególne elementy, by małżeńska historia Dunne'ów nabrała rumieńców. I udaje mu się to - wystarczy dokładnie zanalizować sylwetki bohaterów, a wszystko będzie coraz bardziej jaśnieć. I Nick i Amy mają swoje nawyki życiowe, które po pewnym czasie spędzonym w małżeństwie zaczynają się ujawniać. To tylko ludzie - swoich wad nie są w stanie w pełni wyeliminować, Różnice charakterów naprawdę mają znaczenie.


A te tu są dostrzegalne - Nick i Amy są zaskakująco różni. Lodowata manipulantka i pewny siebie arogant. Rosamund Pike i Ben Affleck. Tylko popatrzcie na zdjęcie. Pasują i nie pasują do siebie. Warto wspomnieć - Fincher oprócz umiejętności składania filmu w logiczną kupę, potrafi wydobyć z aktora, to co najlepsze. Pike jest klasą samą w sobie, natomiast nie sądziłem, że Affleck może być tak przekonujący. Reżyser zdołał wyciosać z Bena zbędne odłamki drewna i mamy pozytywną niespodziankę. U Finchera nie ma aktorskich minusów.

JEDNO OKO NA...
Wspomnianego Afflecka. Zazwyczaj Benowi nie poświęca się odrębnych akapitów, ale tym razem sobie zasłużył. W jego postaci było coś cholernie przekonującego, coś co zabraniało go skrytykować. Idealnie skonstruował wizerunek zagubionego faceta, który kryzys małżeński rekompensuje sobie romansikiem z cycatą studentką.

DRUGIE NA...
Muzykę duetu Reznor & Ross. Z przyjemnością słucha się tych niepokojących brzmień. Początkowo mamy wrażenie, że muzyka kompletnie nie pasuje do tego co widzimy. Błąd! Pasuje idealnie. Nie zdziwię się, jeżeli panowie pojawią się 22 lutego w Hollywood. Zasługują na to.

O małżeństwie nie wiem nic. Póki co. Ale Fincher daje wskazówkę - kompromis najlepszą opcją. Czy się kochamy, czy się nienawidzimy. Skrajności. To nie sesja psychologiczna - dostajemy kawał porządnego kina. które kradnie nas z rzeczywistości na dwie i pół godziny. Jeżeli jeszcze nie widzieliście, to nie czekajcie. Warto.






tytuł oryginalny: Gone Girl
reżyseria: David Fincher
scenariusz: Gillian Flynn
obsada: Ben Affleck, Rosamund Pike, Carrie Coon, Kim Dickens, Neil Patrick Harris, Tyler Perry
czas trwania: 149 minut

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...