czwartek, 23 października 2014

Bogowie (2014)




Złote Lwy dla najlepszego filmu. Złote Lwy dla Tomasza Kota. Plus jeszcze trzy nagrody. Bogowie Łukasza Palkowskiego zdominowali 39. Festiwal Filmowy w Gdyni. Zdobył serca nie tylko festiwalowego jury, ale i widzów. Ochy i achy słychać było wszędzie. Cel - zweryfikować. Czy rzeczywiście Kot stworzył genialną kreację? Stworzył. Czy film Palkowskiego zasłużył na miano najlepszego w 2014 roku? Pewnie tak, ale... czuję niedosyt i mam wrażenie, że czegoś zabrakło. Problem w tym, że nie umiem stwierdzić czego. Ot, częsta dolegliwość widza.







Niedosyt. Idealne odzwierciedlenie tego co teraz czuję. Jestem pewien, że wiele razy miewaliście podobne odczucia wobec filmu, który był naprawdę dobry, a mimo wszystko nie potrafił was do końca zadowolić. Człowiek ma świadomość, że ogląda dojrzałe, świetnie skrojone kino, a jednak czegoś mu brakuje. Tylko czego? Nie umiemy stwierdzić. Gdzie pojawiła się rysa? Czemu film nie przyjął się, tak jak powinien? Zwalam winę na zewsząd płynące zachwyty. Setki fejsbukowych kometarzy, tysiące tweetów. Uwierzyłem, że doświadczę czegoś niezwykłego. Uwierzyłem, że film wchłonę każdym zmysłem. Że Bogowie mną zakręcą jak żadna inna polska produkcja. I nie neguję - Palkowski zrobił kapitalne kino. Ale... za dużo sobie obiecywałem. Stałem się zakładnikiem własnych oczekiwań. 


Zbigniew Religa - pionier w dziedzinie transplantologii kardiologicznej w Polsce. Człowiek, który zmienił bieg medycznej historii. Nie można mu tego odmówić. Mimo swoich wad, zrobił dużo. Bardzo dużo. Jego filmowa biografia była kwestią czasu. Zabrał się za nią Łukasz Palkowski, który przecież już raz zdobył Złote Lwy za swój Rezerwat. I udało mu się. Zrobił film, który potrafi być zarazem dowcipny i wzruszający. Ciężki i lekki. Reżyser wie gdzie ustawić odważniki, by żadna ze stron nie przeciążyła drugiej. Nie ma scenariuszowych zawiłości - skupiamy się na konkretnym okresie z życia Religi, kiedy ten otwiera własną klinikę. Ma jeden cel, jedno marzenie - chce doprowadzić do udanej transplantacji serca. Przełamać temat tabu. Pokolorować szarzyznę PRL-u swoim sukcesem. I nie działa jedynie z pobudek indywidualnych. Nie zależy mu na sławie - chce leczyć ludzi, ratować życia. A, że jest silną osobowością, z pewnością będzie mu łatwiej.

To w jaki sposób Religa załatwia sobie pieniądze na dalsze funkcjonowanie kliniki to istne science-fiction. Gdy jedna metoda zawodzi, w życie wprowadzana jest następna. Kopalnia nie da pieniędzy? Szukamy gdzie indziej. Cel uświęca środki, więc nadzieja w partii. A gdy niektórzy działacze są za krótcy, to w sukurs przychodzi mafia. Istna wariacja. Z resztą - tempo filmu przyprawia o zawrót głowy. Akcja dzieję się wartko, szybko przeskakujemy z jednego miejsca w drugie, Palkowski nie daje nam wytchnąć. Oglądamy tak jak działał Religa - intensywnie, bez wytchnienia. Porządny zastrzyk energii. Identyfikujemy się z nim. Śmiejemy się z jego sposobu bycia, współczujemy w chwilach głębokiego kryzysu.


Duża w tym zasługa Tomasza Kota, który jest największym plusem filmu. Nieustannie przyciąga uwagę, kradnie cały plan dla siebie. To jak odtworzył Religę jest mistrzostwem świata. Przygarbiony, z krzaczastymi brwiami i zawadiackim uśmiechem idealnie oddaje postać lekarza. Oglądając Kota na ekranie, górnolotnie pomyślałem - oho, polski Daniel Day-Lewis. Jeżeli ktoś potrafi się dobrze przepoczwarzać w postać, którą odgrywa to właśnie on. I Kot ma tą umiejętność. Wystarczy przypomnieć sobie Skazanego na bluesa, gdzie stał się Ryszardem Riedelem. Uwierzyłem mu - autentycznie widziałem Religę na ekranie. Nie aktora go grającego, tylko Religę. 

Co oprócz Kota? Scenografia. Tam gdzie miało być szaro i smutno, to było. Dodatkowo Palkowski potrafił połączyć nieatrakcyjność klimatu PRL-owskiego z ludźmi w nim żyjącymi. Pojawia się kontrast pomiędzy jednostkami barwnymi a popielatymi smutasami. Reżyser wyraźnie odcina granicę dzielącą ludzi z ambicjami od frustratów, którzy zazdroszczą sobie nawet porażki. 

Wychodzi na to, że Bogowie nie mają wad. Otóż nie ma filmu, który nie ma skazy. Obraz Palkowskiego także go ma - w pewnych momentach dominuje chaos, można nie nadążyć za tempem narzuconym przez reżysera. I słowo klucz recenzji - niedosyt. Cały czas kołacze się z tyłu głowy, pojawia się z każdą myślą o filmie. Fenomen, którego racjonalność ciężko wytłumaczyć. Mówiąc o niedosycie, szukamy wady, która pewnie nie istnieje. Zabawne, ale jednak ma w sobie ziarnko prawdy. Wyganiam do kina i przestrzegam przed szukaniem dziury w całym - Bogowie to kawał dobrego kina, pełnego poczucia humoru i z genialną kreacją Kota. Warto.


reżyseria: Łukasz Palkowski
scenariusz: Krzysztof Rak
obsada: Tomasz Kot, Piotr Głowacki, Jan Englert,
Szymon Piotr Warszawski, Magdalena Czerwińska
czas trwania: 112 minut

9 komentarzy:

  1. Próbowałam namówić Łukasza do kina, niestety się nie udało :P
    Powiem szczerze, że takich recenzji w różnych gazetah i na portalach też o żadnym polskim filmie nie widziałam. Na pewno zweryfikuje, bo jestem cholernie ciekawa. W Wyborczej chyba pisali, że nie jest to polski film, jeśli chodzi o technikę i grę aktorską, co tylko bardziej mnie zachęciło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, w porównaniu z innymi polskimi produkcjami, ten nie jest siermiężny :) sprawnie, naprawdę sprawnie zrobiony + świetny Kot. tylko widzisz... mam nauczkę, nie wolno za dużo czytać przed obejrzeniem, bo się napaliłem, że zobaczę arcydzieło. wyszło bardzo dobrze, ale padłem ofiarą własnych oczekiwań :) a Łukasz czemu nie chciał? za mało efektów specjalnych? :)

      Usuń
    2. Czemu go tak oceniasz? :P Chodzi o to, że do kina wg Łukasza chodzi się na filmy, które w kinie robią większe wrażenie niż w domu, więc coś w tym jest :P
      Ja właśnie dlatego nie czytam zbyt dużo o filmach - jedna, dwie recki, tyle. Często zapominam nawet o co w nim chodziło, a tyle tylko, że chciałam zobaczyć. Tak jest o wiele obiektywniej ;)

      Usuń
    3. no czyli potwierdzasz, to co napisałem - 'Bogowie' nie dają technicznych fajerwerków na ekranie, czyli lepiej w domu oglądać, tak? :) Łukasz po prostu nie kocha kina tak jak Ty :) ja z reguły czytam po filmie, bo wiem z góry na co chcę iść :)

      Usuń
    4. Argh... nienawidzę jak mi zjada komentarz bo nie zalogowałem się w googlu :/ Tym razem krócej - ja po prostu w kinie uwielbiam to magiczne połączenie efektów na dużym ekranie i przestrzennego dźwięku na wielkiej sali - to jest dla mnie magia kina :)
      A odnośnie recenzji - bardzo miło się ją czyta. Zainteresowałeś filmem, a co najważniejsze lubię Twój subiektywizm Michale i wszystkie wzmianki o Twoich odczuciach po filmie są po prostu ciekawe :) btw. jak w końcu napiszesz coś na odwal albo kiepskiego to dam Ci znać - żeby nie było, że tylko chwalę :D

      Usuń
    5. ależ przyjacielu - jeżeli film jest dobry, to zapomnisz, że idziesz do kina dla efektów i dźwięków. magia kina nie skupia się wyłącznie na nowinek technicznych! ja będąc w kinie zapominam o bożym świecie - i nie ważne czy oglądam najnowszą superprodukcję Marvela, czy też skromniutkie kino dialogu :)
      cieszy mnie, że Ci się podoba, staram się jak mogę, choć ostatnio przeczytałem, że to co piszę jest bezwartościowe i nie ma żadnej wartości dodanej :) no ale każdego nie zadowolisz. czekam na krytykę! :)

      Usuń
  2. Inspirujący, charyzmatyczny bohater, niosący pozytywne przesłanie – chyba rzadkość w polskim kinie.
    Przynajmniej ja już dawno nie widziałam takiej postaci w polskim filmie. a jednak czy nie za bardzo dr House? wiadomo, w rzeczywistości załatwianie wszystkiego, pozwolenia, pieniądze, sprzęt trwało latami, to tylko film, musi być szybko, zwięźle i na temat. ale wydaje mi się, że właśnie takie 'ściubienie' zbyt wielu działań w tak krótkim, wąskim czasie/obrazie sprawia, że czujemy sztuczność i karykaturalną heroiczność jak w filmach czy serialach o superbohaterach. Pozdrawiam, Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to bardzo mądre, co napisałaś. film miał tak duże tempo, że w pewnym momencie straciłem rachubę czasu. wydawało, się jakby Religa w dwa dni ogarnął wszystkie sprawy, otworzył klinikę i od razu przeprowadził transplantację. no pogubiłem w pewnym momencie.

      Usuń
  3. Byliśmy. Nie porównałabym tutaj Kota/Religi do House'a. To jest coś zgoła innego, coś, co bardzo mi się spodobało. Nie interesowałam się postacią Religii wcześniej w takim stopniu, żeby stwierdzić, na ile został Jego wizerunek podkoloryzowany, ale po tym filmie można zachcieć być lekarzem :P Tchnie nadzieje na to, że są gdzieś ludzie z powołania, którym zależy na czymś więcej, niż tylko dużych pieniądzach i jest to na pewno przesłanie pocieszające.
    Co do samego filmu - Kot, Kot i jeszcze raz Kot. Szkoda, że gra w takiej ilości szmir, ale niestety w naszym kraju tak to już wygląda i żaden aktor przed tym nie jest w stanie uciec ;) Pozostali aktorzy lekko przyblakli, gdzieś przemykali ale nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo - wyważona dawka dramatyzmu i inteligentego dowcipu.. Nie czułam niedosytu, ale też nie gapiłam się jak wryta w napisy końcowe (co przyznam zdarza się rzadko, ale ja też się bardzo nastawiłam na ten film ;) ). Ogólnie film udany i solidny, oby tak dalej, Polsko! :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...