czwartek, 6 marca 2014

Obrońcy skarbów (2014)


tytuł oryginalny: The Monument Men
reżyseria: George Clooney
scenariusz: George Clooney, Grant Heslov
obsada: George Clooney, Matt Damon, Cate Blanchett,
Bill Murray, John Goodman, Jean Dujardin


Do tej pory, wszystko czego dotykał George Clooney zamieniało się w złoto (Niebezpieczny umysł, Good Night and Good Luck), albo co najmniej w srebro (Idy Marcowe). Jego nowy obraz to przykład jak bezceremonialnie zmarnować ogromny potencjał filmowy - nawet mimo świetnej obsady aktorskiej.







Obrońcy skarbów to oparta na faktach historia oddziału wojskowego, którego w szeregach działali specjaliści w dziedzinie sztuki. Ich zadaniem było odzyskiwanie zrabowanych przez nazistów obrazów, rzeźb, rękodzieł. Zastanawiam się czy to kiepski scenariusz (wina Clooneya) czy nieudana wizja reżyserska (wina Clooneya) spowodowało, że o filmie będzie się mówić jako klasycznym przykładzie zmarnowania fascynującego tematu. Clooney za bardzo chyba uwierzył w swoją maestrię i zapomniał przekazać aktorom co mają grać, bo ci wyglądali na wyraźnie zagubionych. O ile jeszcze na początku filmowi nie można niczego zarzucić, o tyle później Clooney zaczyna serwować zlepek niepowiązanych ze sobą anegdot przesiąkniętych sentymentalizmem i humorem, który okazuje się nie być śmiesznym.


Największe pretensje do reżysera dotyczą jednak kompletnie niewykorzystanej gwiazdorskiej obsady, którą miał pod skrzydłami. Damon, Blanchett, Goodman, Murray, Dujardin - te nazwiska powinny robić różnicę, a tego nie widać. Aktorzy są mdli i niemiłosiernie się męczą, co można doskonale zauważyć u Damona i Blanchett, którzy kompletnie nie mogą się ze sobą zgrać. Zasadniczą różnicą pomiędzy Obrońcami skarbów a pozostałymi filmami, które miałem okazję recenzować, jest nieumiejętność płynnego przechodzenia pomiędzy konwencjami. Razi brak wyczucia reżysera, który chyba zapomniał jak gładko przejść ze sceny żartobliwej do sceny dramatycznej. A przecież Clooney to zdolny facet! 


Przeszkadza również nadmiernie bijący patos i sentymentalizm, co jest irytujące i utwierdza w przekonaniu, że na siłę nie trzeba nikomu przypominać moralizatorskim tonem o potrzebie gloryfikacji dorobku kultury ludzkiej, czego Clooney zdaje się nie rozumieć. Dziwne, że film jest opisywany jako dramat wojenny, bo w pewnym momencie staje się kinem familijnym.
Co na plus? Świetna lekcja historii oraz powrót na duży ekran po rocznej przerwie Billa Murraya, niestety kompletnie niewykorzystanego.

Nadchodzi czas pooscarowej odwilży a Obrońcy skarbów jest tego świetnym przykładem. Tak niezgrabnego i zmarnowanego obrazu dawno nie widziałem. Czas by George nabrał pokory, bo na kolejną rysę w swoim dorobku już nie może sobie pozwolić. Film do oglądania w kinie odradzam - poczekajcie aż pojawi się w telewizji, wtedy uczucie źle wydanych pieniędzy nie będzie aż tak mocno szczypało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...