niedziela, 23 marca 2014

Tramwaj zwany pożądaniem (1951)


tytuł oryginalny: A Streetcar Named Desire
reżyseria: Elia Kazan
scenariusz: Tennessee Williams
obsada: Marlon Brando, Vivien Leigh,
Kim Hunter, Karl Malden


Klasyka kina według dramatu Tennessee Williamsa ze znakomitymi kreacjami Vivien Leigh i Marlona Brando. Mimo, że film nakręcono ponad pół wieku temu, to nadal zachwyca i pod wieloma względami przewyższa dzisiejszą kinematografię. 





Tramwaj zwany pożądaniem odnosił duże sukcesy na na Broadwayu, toteż naturalną koleją rzeczy było przeniesienie dramatu na duży ekran. Elia Kazan stworzył film znakomity, ale co ciekawe, reżyser nie wykorzystał do końca możliwości jakie daje produkcja filmowa. Ewidentnie widać, że zachował konwencję teatralną bo akcja praktycznie nie wykracza poza teren domu Kowalskich,  a wyczuwalny jest silny nacisk na postacie, co notabene jest największym atutem obrazu Kazana. Skupienie się na emocjach, zachowaniach, relacjach międzyludzkich - to wszystko sprawiło że mamy do czynienia z filmem przełamującym pewne bariery, bo do tej pory nikt tak intensywnie nie zdeptał panującej wówczas poprawnej obyczajowości.

Blanche DuBois (Leigh) to kobieta delikatna, wytworna, potrzebująca ciągłej uwagi i adoracji. Celem jej wizyty  w Nowym Orleanie są odwiedziny u siostry Stelli (Hunter) i Stanleya (Brando). Z biegiem czasu kobieta zamieszkuje u Kowalskich, co doprowadza Stanleya do wściekłości. Jest to człowiek prosty, o usposobieniu troglodyty, który jednak od razu wyczuwa fałsz i zakłamanie u Blanche. Czarę goryczy przelewa próba, z resztą udana, uwiedzenia Mitcha (Malden), przyjaciela Stanleya. Wszystko prowadzi do otwartego konfliktu, którego nikt nie może już zastopować. 

Tramwaj zwany pożądaniem to przede wszystkim świetnie pokazanie relacji międzyludzkich, skontrastowanie dwóch różnych od siebie światów. Ciągła walka pomiędzy Blanche a Stanleyem w pewien sposób pasjonuje, oboje szukają zagrywek, którymi mogliby zmusić przeciwnika do porażki i postawić na swoim. Należy zwrócić uwagę, jakim środkami się posługują - Blanche to urok osobisty, subtelność, Kowalski emanuje siłą i brutalnością. Obecność Stelli i Mitcha nie jest przypadkowa, oboje nie mogą zdecydować kogo poprzeć. Siostrę czy męża? Przyjaciela czy obiekt westchnień? 

Co jest ważne - Kazan w pewien sposób dokonał rewolucji nakręcając Tramwaj zwany pożądaniem. Jest to film pełen realizmu i intymności, jest swoistym zderzeniem dwóch charakterów symbolizujących inne czasy - pięknej, powściągliwej Blanche oraz naturalnego, wulgarnego Stanleya. Obraz jest również prawdziwym spojrzeniem na robotnicze miasto, Kazan nie tworzy iluzji, nie sili się by pokazywać piękno, którego nie ma. Mocna strona to poczucie humoru i świetnie ukrywana ironia - nie wierzyłem, że 60 lat temu ludzie mogli wykorzystywać te środki w sposób tak trafny. To wszystko potwierdza, że reżyser stworzył dzieło ponadczasowe i to bez żadnego nadużycia tego słowa.

Tak, ponadczasowość to dobre stwierdzenie. Na Tramwaj zwany pożądaniem nigdy nie będzie za późno bo jest to pozycja obowiązkowa, którą trzeba koniecznie zobaczyć. Dlaczego? Bo takich filmów już się nie robi. Nie przegapcie okazji, by ten szczególny Tramwaj wam nie uciekł

5 komentarzy:

  1. fajna recenzja, tylko konwencja teatralna nie jest wyłącznie jednostateczna bo zmienia się aranżacja, teatr nie wyjdzie na dwór ale zrobi dwór na scenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuje, ale co ma piernik do wiatraka? :) ja tylko napisałem, że film poniekąd zachowuje konwencję teatru, bo dom Kowalskich jest jak scena :) ale to tylko małe spostrzeżenie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest to jeden z moich ulubionych filmów. Szczególnie dla ludzi z naszego pokolenia, którzy kojarzą Brando przede wszystkim z roli Ojca Chrzestnego (może Ci, co lubią kino widzieli też Czas Apokalipsy, choć to niestety od dawna nie jest pozycja obowiązkowa) może być on reklamą dla Brando, który rozkwita w tym filmie jako aktor. Jest niesamowity, takich męskich postaci brakuje czasami we współczesnym kinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. irytujące jest, że gdy pada nazwisko "Brando" wielu myśli tylko - "Ojciec Chrzestny". Fakt, to była rola kultowa, ale Marlon zagrał w kilkudziesięciu innych filmach, a ja wolę go pamiętać jako Stanleya niż opuchniętego gangstera :) poniekąd to właśnie rolą w tym filmie, Brando wyznaczył nowy trend aktorski - porzucono zdystansowany, tajemniczy wizerunek amancika na rzecz bezpośredniego macho - Marlon zapoczątkował rewolucję! :)

      Usuń
    2. Tak jest i to ja jaką :D James Dean nie wziął się znikąd ;) Zresztą, w pierwotnej wersji filmu miał właśnie grać Brando w "Buntowniku" zamiast Deana ;)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...