poniedziałek, 20 października 2014

Zatoka delfinów (2009)




Jeżeli zabieram się za recenzję filmu dokumentalnego, to tylko dlatego, że mną wstrząsnął. Z reguły zdarza się to bardzo rzadko, zazwyczaj raz na pół roku. Tak było w marcu, kiedy obejrzałem Scenę zbrodni, szokujący obraz masowych morderstw w Indonezji. Zatoka delfinów też dotyczy mordu. Tyle, że zamiast ludzi, z zimną krwią zabija się delfiny. Gdzieś przeczytałem, że nie ma co się nad tym rozczulać, przecież codziennie umiera ogromny odsetek ludzkości. Zgoda, ale takie podejście stanowi mocne fundamenty do zbudowania znieczulicy. Jeżeli człowiek nie musi, niech nie zabija. 







Dlaczego skupiamy się na delfinach? Tak naprawdę człowiek zabija ogrom innych gatunków, poczynając od poczciwych krów, świń, koni. Codziennie delektujemy się ichnim mięsem. Co myśleć o dokumencie Louisa Psihoyosa - z jednej strony jestem zszokowany beztroskim ubojem delfinów, z drugiej mam świadomość, że to samo, dzień po dniu, dzieje się w wielu rzeźniach, gdzie przerabiamy zwierzęta na kiełbasę. Brzmi strasznie, ale to w nas nie wprowadza konsternacji. Przyzwyczailiśmy się, że zwierzęce mięso jest potrzebne do życia. Inaczej się nie da, Jesteśmy silniejszym, inteligentniejszym gatunkiem, wykorzystujemy to. Ale są pewne granice - jeżeli nie ma takiej potrzeby, to nie zabijajmy. Nie ze wszystkiego da się zrobić wędlinę. Więc po co mordować? 


Do japońskiej wioski Taiji zaprasza Ric O'Barry. Niegdyś rozchwytywany treser delfinów, dziś pełen zapału aktywista. W Taiji zupełnie bezkarnie szaleje proceder rzezi pływających ssaków. O'Barry próbuje temu zapobiec, chwytając się wszelkich środków. Potrafi nawet zakraść się ze swoją ekipą i zainstalować ukryte kamery, które dokładnie, ze wszystkimi szczegółami, rejestrują masakrę. Ric odkupuje swoje winy - to przecież poniekąd dzięki niemu zapanował boom na delfinaria jako wspaniałe miejsca rozrywki. Skaczące delfiny, żonglujące delfiny, uśmiechnięte delfiny. O'Barry wypromował Flippera. Ludzie pokochali Flippera. Zakiełkowała myśl - a może by na tym zarobić? Wyrosło i dzisiaj miliony leją się strumieniami. Wszyscy mają uśmiech na ustach. Ale co z delfinami? O'Barry wie. Są nieszczęśliwe, męczą się, zmagają z depresją. Dlatego jest w Japonii - sfilmować rzeź, puścić w obieg i uświadomić innych. 

Jeżeli ktoś pracuje z delfinami prawie całe swoje życie to zna ich zachowania, potrafi wyciągnąć wnioski z obserwacji. Dlatego jeżeli O'Barry twierdzi, zabijanie bezbronnych delfinów jest bezsensowne i okrutne, to tak jest. Ja mu wierzę, przynajmniej staram się. Patrząc szerzej - jaki jest sens polowania na delfinie mięso? Skażone rtęcią może spowodować poważny uszczerbek na zdrowiu. Gdzie tu logika? Ćwiartować i sprzedawać zatruty wyrób wędliniarski? Idiotyzm. 

Druga strona lustra. A jeżeli padliśmy ofiarą aktywistycznej propagandy? Jeżeli Phisoyos filmuje tak, abyśmy chłonęli każde czyn, każde słowo wypowiadane przez Barry'ego? Aktywiści mają wrogów każdego kalibru - poczynając na japońskich rybakach, kończąc na szychach z Międzynarodowej Komisji Wielorybnictwa. Wszyscy przeciwko nim, wszyscy chcą delfiniego mięsa. Taka myśl też przechodzi przez głowę - może ekipa Phisoyosa i O'Barry'ego tak skierowała kamerę, by obejmowała jeden punkt widzenia?


Ile głów, tyle poglądów. Powtarzając pytanie - co myśleć o dokumencie Phisoyosa? Już wiem. Kupuję słowa i czyny O'Barry'ego. Jeżeli nie ma takiej potrzeby, to po co mordować? Na co komu śmierć bezbronnych delfinów? To tyczy się nie tylko butelkonosych - istnieje równowaga w naturze, której przeciążać się nie powinno. Ubój delfinów jest zbędnym ciężarkiem. Obłuda? Być może, ale należy unikać zbędnego uśmiercania. Człowiek zaingerował w przyrodę i skutki są nieodwracalne. Niestety. Co o filmie? Szok. Wstrząs. Wstyd. Obejrzyjcie, warto. Nie bez powodu dokument otrzymał Oscara. Mocne kino, nawet jeżeli skonstruowane, by skupiać się na jednym punkcie. Dla mnie tym punktem jest okrucieństwo.


tytuł oryginalny: The Cove
reżyseria: Louis Psihoyos
scenariusz: Mark Monroe
czas trwania: 92 minuty


4 komentarze:

  1. oglądałam już lata temu i film mną wstrząsnął. wtedy nie roztrząsałam dokładnie intencji twórców - chyba podobnie jak Ciebie przekonały mnie przedstawione fakty i osoba autora, zwłaszcza determinacja oraz ryzyko, jakie podejmowali.

    również rzadko piszę o filmach dokumentalnych, jednak w wersjach roboczych mam już szkic zestawienia moich ulubionych dokumentów i 'Zatoka delfinów' jest na liście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyszedłem z założenia, że jeżeli gra o ocalenie delfinów nie byłaby warta świeczki, to nie poświęcaliby tyle w tej sprawie. skoro uznali poświęcenie za słuszne, co jakaś wartość musi w tym tkwić. i właśnie to mnie przekonało. upór i wiara, że można wyeliminować czynnik bestialstwa.

      jeżeli miałbym podobny szkic ( a póki co nie mam ), to i również u mnie 'Zatoka delfinów' znalazłaby się na liście :) pozdrawiam

      Usuń
  2. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. 29 yrs old Librarian Alic Nevin, hailing from Westmount enjoys watching movies like "Sound of Fury, The" and Rugby. Took a trip to Su Nuraxi di Barumini and drives a Alfa Romeo 6C 2500 Competizione. Podobne strony

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...