poniedziałek, 12 maja 2014

Diabelskie nasienie (2014)


tytuł oryginalny: Devil's Due
reżyseria: Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett
scenariusz: Lindsay Devlin
obsada: Zach Gilford, Allison Miller


Dominikana kolebką zła. Po powrocie z miesiąca miodowego, świeżo poślubieni małżonkowie odkrywają, że zostaną rodzicami. A zło czai się wszędzie, nawet te nienarodzone. Horror, który nawet nie jest straszny - nic więcej dodawać nie trzeba.







Z reguły horrorów nie oglądam. Nie sprawia mi to żadnej przyjemności, przyznam nawet, że najzwyczajniej w świecie się boję. Wrzaski, krzyki, gwałtowne zbliżenia kamery, dziwne motywy muzyczne - to nie moja bajka. Głosy mówiące, że Diabelskie nasienie jest filmem marnym, sprawdziły się. Zabrakło mu najważniejszej cechy horrorów - w żaden sposób nie przerażał. I to jest najistotniejszy powód, dla którego obraz debiutujących Gilletta i Bettinelli-Optina, omijać należy łukiem jak najszerszym.

Fabuła filmu nie jest skomplikowana. Zach (Gilford) i Samantha (Miller) właśnie się pobrali i w podróż poślubną wybierają się na Dominikanę. Na dzień przed powrotem do domu, trafiają na imprezę, po której urywa im się film. Po powrocie, Samantha odkrywa, że jest w ciąży. Ale przy okazji i my dowiadujemy się, co ma urodzić. Pierwsze co przychodzi nam na myśl to sposób filmowania - twórcy zapożyczyli pomysł z kultowego już Blair Witch Project, skądinąd filmu naprawdę trzymającego w napięciu. Zach z kamerą się nie rozstaje, więc mamy dokładny zapis tego co się z jego małżonką dzieje w przeciągu 9 miesięcy. Przez ten czas czułem się jakbym oglądał poradnik dla rodzica-debiutanta. Wydaje się, że wszystkie dziwne zachowania Samanthy wynikają z ciąży. Wybiła szyby w samochodzie? Hormony. Zjadła porcję surowego mięsa w supermarkecie? Hormony. Pojedyncze ujęcia, kiedy antychryst przypomina o sobie, w żaden sposób nie straszą i nie podwyższają tempa filmu. Przez bite 3/4 obrazu, autorzy pompują balonik, by w końcówce z impetem go przekłuć. Ale efekt jest taki, że w finale nie mamy się już czego bać. Atmosfera grozy skutecznie się ulotniła, sceny stają się kiczowate i śmieszne. Twórcy filmu w żaden sposób nie zasadzają w głowie ziarenka wątpliwości - wszystko mamy podane na tacy, nie istnieje żadna aura tajemniczości. Antychryst ma się urodzić i koniec. Małżeństwo jest kompletnie bezsilne. I koniec końców to oni kończą jako najbardziej poszkodowani.

Recenzja krótka, bo i nie ma o czym pisać. Brakuje adrenaliny? To nie ten adres. Film można spokojnie sobie darować, jest o wiele ciekawszych tytułów, które napawają grozą. Zdecydowanie odradzam, no chyba, że jesteście koneserami horrorów.



Ciekawostka: filmik promujący Diabelskie nasienie. O wiele lepszy niż sam film :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...