piątek, 23 maja 2014

Godzilla (2014)



reżyseria: Gareth Edwards
scenariusz: Max Borenstein
obsada: Aaron Taylor-Johnson, Elisabeth Olsen,
Ken Watanabe, Sally Hawkins, David Strathairn, Bryan Cranston


Minęło 16 lat od pierwszej pełnometrażowej amerykańskiej Godzilli Rolanda Emmericha. Fani króla potworów nie powinni być zawiedzeni. Gigantyczny jaszczur jest taki jaki być powinien - majestatyczny, przerażający, nie dający się w żaden sposób hamować. 






Gareth Edwards, początkujący reżyser z Wielkiej Brytanii, został rzucony na głęboką wodę. Po niskobudżetowej Strefie X, dostał i miliony i możliwość do zrealizowania własnej wizji z własną Godzillą. Czy podołał? Raczej tak, bo potwór jego autorstwa to majstersztyk - wyglądem i zachowaniem naprawdę przypomina ogromnego jaszczura uśpionego w głębinach oceanu. Nieokiełznany z niepohamowaną siłą, ma swoją misję - zniszczyć radioaktywne istoty przypominające... no właśnie, nie wiadomo co. A że zdemoluje kilka amerykańskich miast? Trudno, Godzilla od zawsze miał ludzi głęboko w poważaniu. Przywraca równowagę w przyrodzie na swój sposób.

Joe (Cranston) w 1999 roku stracił żonę w wypadku w elektrowni jądrowej. Po piętnastu latach dalej dochodzi prawdy o katastrofie. Jego jedyny syn Ford (Taylor-Johnson) odcina się od apokaliptycznych teorii ojca o ataku gigantycznych potworów. Ale to prawda - monstra ponownie się przebudzają i zaczynają demolować co popadnie. Ford staje się naocznym świadkiem ataków zmutowanych pasożytów, a przecież oprócz ojczyzny ratować musi także rodzinę w San Francisco, gdzie (a jakże!) zmierzają potworasy. Kiedy nie ma już nadziei na ich powstrzymanie, pojawia się główny bohater, Godzilla. Stwierdzenie "Let them fight!" nabiera mocy. I właśnie o to chodzi w tym filmie - rozwałkę na ogromną skalę. To ma być widowisko, gdzie radioaktywne wytwory mają stoczyć brutalną walkę na śmierć i życie, nie ważąc na to jak dużo drapaczy chmur runie pod ciężarem ich cielska. Edwards, w przeciwieństwie do Emmericha, nie próbuje stawiać ludzi w nierównej walce z Godzillą. Byłby to bezsensowny zabieg, który nie mógłby się udać. U Edwardsa ludzie są niemymi świadkami potęgi natury, którą Godzilla wyrównać musi. Reżyser podążył dobrą ścieżką, bo nic tak nie cieszy gęby jak batalia monstrualnych kreatur. 

Monstra u Edwardsa wypadają świetnie. Muto miały być obślizgłymi, budzącymi obrzydzenie i grozę skutkami ingerowania ludzi w naturę. Spełniły swoją rolę. Ale Godzilla jest cudem technologicznym zespołu reżysera, spełnieniem marzeń kinomanów tęskniących za prawdziwą Godzillą. Ponad stumetrowy stwór, który wreszcie wyglądem i ryknięciem przypomina swój japoński pierwowzór. Teraz z zażenowaniem wspominam Godzillę emmerichowską, która była marną wersją przerośniętego tyranozaura. Edwards swojego gada wprowadza powoli, z dystansem. Bardzo rzadko dane jest nam go oglądać w pełnej krasie, ale jak już się pojawia, to w sposób brutalny działa na każdy zmysł. I dlatego to Godzilla jest tutaj głównym bohaterem. Nie papierowi, puści w środku ludzie. To potwory miały być katalizatorem wydarzeń w filmie, nie płytkie dramaty ludzkich bohaterów. Nie należy poddawać mocnej krytyce gry aktorskiej, bo tej nie było i być nie powinno. Ford, Joe czy chociażby doktor Serizawa (Watanabe) to statyści, zapychacze czasu by monstra mogły odpocząć. Godzilla to kinowa dewastacja, forma odmóżdżenia a nie okazja do oklaskiwania aktorów. Brawa należy skierować to prawdziwego bohatera, Godzilli.

Film Garetha Edwarda budzi skrajne opinie. Spotkałem się z różnymi określeniami - od szmiry po mistrzostwo. Dla mnie Godzilla stoi gdzieś po środku, bo reżyser bawi się kinem i widać, że sprawia mu to radość. Ja z kina wyszedłem zadowolony, bo właśnie taką Godzillę chciałem zobaczyć i usłyszeć. 




Zwiastun filmu, gdzie będziecie mogli usłyszeć próbkę dźwiękowych możliwości Godzilli. 










2 komentarze:

  1. Godzilla była fantastyczna, szkoda, że została zepchnięta na drugi plan przez amerykańską rodzinkę :) Oby w sequelu skupiono się bardziej na "przywracaniu porządku w naturze", Godzilla nie musi trwac 2 godzin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja naprawdę rozumiem marne oceny dla filmu, bo gdy Godzilla znikał z ekranu to robił się dramat. Ale to potwór jest tu bohaterem i każde jego pojawienie się to uczta dla oka i ucha - także zgadzamy się, prawda? :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...