tytuł oryginalny: Delivery Man
reżyseria: Ken Scott
scenariusz: Ken Scott
obsada: Vince Vaughn, Chris Pratt,
Cobie Smulders, Andrzej Blumenfeld
Ken Scott po raz kolejny wałkuje ten sam temat. Tylko po co? Komedia (obyczajowa?) z Vince'm Vaughn'em w roli ojca 533 (!) dzieci. Słabe, nieśmieszne, nieudane. Strata czasu.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtxr8bUIY71tZ8uGhq48EGYVMb3cM7efbNmfovg0evotE6-k7hG-Fw8AZKxto1dHUxBThjqutvrvvNZk1JAa9ou8xjm3qQyydEhRDRIfQYIGMeaXmTmbl9q-pzg64TuolmAwRWbo110g4/s1600/wo1.jpg)
David Wozniak (wspominany Vaughn) to dostawca mięsa w rodzinnej firmie. Jest leniem, lekkoduchem, ogólnie niczym się nie przejmuje i ma wszystko gdzieś. Dowiaduje się jednak, że oddawana w młodości przez niego sperma, posłużyła jako materiał do spłodzenia 533 dzieci. Część tychże potomków zapragnęło poznać prawdziwą tożsamość swego ojca. David jest w kropce. Sprawy nie ułatwia wiadomość od jego dziewczyny Emmy (Smulders), która (a jakże!) spodziewa się dziecka. I oto David przechodzi cudowną przemianę - z gamonia próbuje przeobrazić się w odpowiedzialnego "ojca", pomagając garstce "swoich dzieci" w codziennym życiu.
Ile dzieci, tyle problemów. Każde z latorośli jest inne, każde ma swoje życie - lepsze i gorsze. Mamy gwiazdora koszykówki, ale też niepełnosprawnego chłopca. David stara się każdemu pomóc, więc czasami jest śmiesznie a czasami dramatycznie. Scott gubi się, nie wie w którą stronę pójść. Efektem tego jest niespójność, powierzchowne podejście do tematu - nie wiemy czy mamy się śmiać czy płakać. Wątki, które sprzedaje nam reżyser są strasznie naiwne - David podejmuje często tak irracjonalne decyzje, że aż zęby bolą. To razi i przeszkadza. Poza tym o wiele ciekawszą postacią jest przyjaciel Wozniaka - Brett (Pratt). Niedoszły prawnik z czwórką dzieci. To on odradza Davidowi ujawnienie swojej tożsamości, jednocześnie prowadząc batalię sądową o zachowanie anonimowości. Ma gorzkie podejście do sprawy, ale przynajmniej jest w miarę zabawny. Fajnie, że mamy polskie akcenty - David jest przecież polskiego pochodzenia, a jego ojca gra Andrzej Blumenfeld. To nie piewszy raz z resztą, kiedy postać grana przez Vaughn'a ma polskobrzmiące nazwisko. Ciekawe.
Jedyną słusznością w filmie Scotta, jest polskie tłumaczenie tytułu - David rzeczywiście wykapał pół tysiąca dzieci. Sam film - poruszając się w kategorii kulinarnej - mizeria. Nie polecam, jest dużo innych, lepszych komedii o których jeszcze nie macie pojęcia. Wykapanego ojca omijajcie. Teraz ja się powielę - strata czasu.
Podziwiam wytrwałość w prowadzeniu bloga :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńa dziękuję :) zastanawiam się tylko, czy nie była to ukryta wiadomość mówiąca: "robisz kichę, ale i tak podziwiam" :))
Usuń