środa, 28 stycznia 2015

Wielkie oczy (2014)



Szalony Tim Burton pojawia się u mnie po raz pierwszy. Nigdy nie byłem fanem jego specyficznych filmów, ale doceniam to, w jaki sposób na swojej odmienności wyrobił sobie markę. Wielkie oczy to film wymykający się z dotychczasowej burtonowskiej konwencji. Jest... normalny i dotyka normalnego tematu - historii Margaret Keane, malarki, której obrazy miały jedną wspólną cechę - wszystkie postaci wyróżniały się dużymi ślepiami. Jednak reżyser eliminując charakterystyczne elementy swojej twórczości, pozbawił filmu ciekawości i uczynił jednostajnym. Nie dostrzeżemy Burtona w Burtonie. 







Reżyser Edwarda Nożycorękiego znany jest z ekscentryzmu - w życiu prywatnym i w pracy na planie. Za każdym razem do swoich filmów wkładał element 'dziwności', co czyniło jego obrazy rozpoznawalnymi, charakterystycznymi. Wielkie oczy to porzucanie formuły, pozbywanie się pewnego rodzaju komizmu, grozy. Reżyser odchodzi od stylu, na którym budował poprzednie filmy, czego skutkiem jest aż nazbyt widoczna prostota - Burton nie udziwnia, chociaż odpryski ekstrawagancji gdzieś się czasem pojawiają. Nieraz wygląda to tak, jakby zabrano mu ulubione zabawki i kazano znaleźć sobie zastępcze.


Historia Margaret Keane jest ciekawa, ale szerzej nieznana. W latach 60' malarka wyszła za mąż za Waltera, jak się okazało człowieka niebywale cwanego i wyrachowanego. Z dobrodusznego adoratora sztuki Margaret, stał się zaborczym tyranem przypisującym sobie twórczość żony. Wiadomo, czas nie był optymalny dla kobiet, które w większości pełniły rolę ładnie wyglądających atrybutów. Dla Margaret było to zatem zdarzenie traumatyczne, tragiczne. Burton jednak zmienił dramat w miejscami groteskową komedię, gdzie protesty Margaret przypominały tupanie nóżkami. Odarł ją z godności i przedstawił jako ofiarę. Historia pokazała prawdę, co u Burtona również wyglądało nienaturalnie. Walter z kolei jawi się jako człowiek niezrównoważony, karykaturalny wręcz - nie ma w nim pierwiastka zła, zachowuje się żenująco. Grający go Waltz co chwilę wpadał w koleiny autoparodii, pokazując, że stał się zakładnikiem tarantinowskich kreacji.

JEDNO OKO NA...
Wspomnianego wyżej Christopha Waltza - wyglądał jakby graniem chciał sobie sprawić ból. Z resztą nie tylko sobie.

DRUGIE NA...
Estetyczną, kolorową scenografię. Lata 60' przeniesione z dozą wariacji ale z wielką przyjemnością dla oka.

Stylowa transformacja Burtona to ścieżka pełna męki. Dzieje Margaret narysowane są grubą kreską, podobnie jak i sami bohaterowie. Niech amerykański reżyser zostanie przy swoich szalonych ideach, a kino biograficzne zostawi komuś innemu. Jestem rozczarowany, bo Wielkie oczy to niestety bardzo przeciętne kino.




tytuł oryginalny: Big Eyes
reżyseria: Tim Burton
scenariusz: Scott Alexander, Larry Karaszewski
muzyka: Danny Elfman
obsada: Amy Adams, Christoph Waltz, Danny Huston, Krysten Ritter, Terence Stamp
czas trwania: 105 minut


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...