wtorek, 13 stycznia 2015

Foxcatcher (2014)


Nowy film Bennetta Millera opowiada autentyczną historię braci Schultzów - Marka i Davida, medalistów olimpijskich, jednych z wybitniejszych zapaśników w historii. Temat wydawałby się banalny, gdyby nie wrzucenie do kotła testosteronu postaci Johna du Ponta - ekscentrycznego dziedzica fortuny o przywódczych zapędach. To on staje się katalizatorem zmian w życiu braci, swoimi decyzjami prowokuje, a z czasem staje się przyczyną tragedii. Miller uchwycił to co powinien - nie skupia się na sporcie, a na relacjach. Dostrzega każdą, nawet najmniejszą, lukę w psychice bohaterów, po czym sugestywnie, za pomocą obrazów, naprowadza widza, gdzie tkwi problem. W rezultacie dostajemy zgrabnie skonstruowane kino, któremu jednak zabrakło potencjału na coś większego niż miało być.






Jednego Millerowi odmówić nie można - to szczególarz i perfekcjonista. Zadbał o każdy, nawet najmniejszy detal, a majstersztykiem była charakteryzacja i przygotowanie do roli trójki głównych aktorów. Tatum i Ruffalo wyglądają i poruszają się jak zapaśnicy, zaś Carellowi nadano najobrzydliwsze cechy safandułowatego, niespełnionego frustrata, jakim był du Pont. Oszalały z wygórowanych ambicji milioner, brutalnie wchodzi z butami w życie braci Schultzów, proponując młodszemu Markowi miejsce i warunki do katorżniczej pracy zapaśnika. Wszystko  jest dobrze do momentu, gdy pojawia się nieokiełznana chęć osiągnięcia czegoś więcej, a na wierzch wychodzą głęboko skrywane kompleksy. Bo zarówno młodszy Schultz, jak i du Pont. to osoby obsesyjnie pragnące osiągnąć sukces na własnych warunkach i wreszcie wyjść z cienia odpowiednio: brata i matki. 


Kompleksy i poczucie niższości jest tym, co spaja obraz Millera. Cierpi Mark, który zawsze czuł się gorszy od Dave'a, cierpi du Pont, starający się zaimponować matce, co nigdy mu się nie udało - tak przynajmniej wynika z opowiadania Millera. Ponadto podsuwa nam sugestię, że głównym czynnikiem, który tak skutecznie zapętla relacje na poziomie Mark - Dave - du Pont, jest zazdrość. Mark zazdrości bratu stabilizacji, du Pont zaś autorytetu, jakim młodszy Schultz darzy brata. Tak mocno ze sobą iskrzące charaktery okazują się przeciwnikiem, na którego nieskazitelny Dave nie ma wpływu. Jak się wszystko skończy, zapewne wyczytacie w internecie.


Czego brakuje Foxcatcherowi do doskonałości? Miller w miarę zgrabnie okroił temat tak, by ten zmieścił się w dwugodzinne filmowe ramy, choć uważam, że zabrakło stanowczości, pojechania po bandzie, tam gdzie można było to zrobić. Reżyser nie wycisnął wszystkich soków, odpuszczał tam gdzie nie powinien, co spowodowało nielogiczności i dziury, zmuszające widza do sięgnięcia informacji w niezawodnym google'u. Dla tych, którym historia braci Schultzów jest obca, geneza konfliktu między zapaśnikami a du Pontem może wydawać się nieskładna i naciągana. Należy ganić Millera, bo reżyser zaliczany do grona piekielnie zdolnych, nie powinien iść na łatwiznę.

JEDNO OKO NA...
Kapitalną charakteryzację aktorów oraz na ichnie przygotowanie do roli. Carell jest nie do poznania, zaś Ruffalo i Tatum to idealnie odtworzone sylwetki zapaśników - kalafiory i goryli chód jest mistrzowski.  

DRUGIE NA...
Muzykę - niepokojącą i klimatyczną. Nie jest to najlepsza ścieżka dźwiękowa jaką słyszałem ( Zaginiona dziewczyna bije wszystkie inne na głowę ), ale warto zainteresować się kompozycjami Roba Simonsena.

Foxcatcher przypomina innego kolosa na glinianych nóżkach, czyli American Hustle - spodziewajmy się wysypu nominacji do Oscara, lecz w najlepszym wypadku powalczyć może o miano najlepszej charakteryzacji. Polecam obejrzeć, ale czy w kinie? Poczekajcie na DVD.






tytuł oryginalny: Foxcatcher
reżyseria: Bennett Miller
scenariusz: E. Max Frye, Dan Futterman
muzyka: Rob Simonsen
obsada: Channing Tatum, Steve Carell, Mark Ruffalo, Sienna Miller, Vanessa Redgrave
czas trwania: 130 minut


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...