poniedziałek, 16 marca 2015

Snajper (2014)


To musiało nastąpić, prędzej czy później. Mistrz Clint Eastwood wziął na warsztat historię o Chrisie Kyle'u, najefektywniejszym snajperze w historii Stanów Zjednoczonych. Teksański kowboj stał się symbolem oddania ojczyźnie, którego ścieżkę do statusu legendy zburzyła (a może paradoksalnie właśnie zbudowała) śmierć z rąk rodaka, weterana wojennego. Film Eastwooda to dość ciekawy zabieg pokazania wielkości Ameryki - reżyser nie robi tego wprost, bo narzędziem jest sam Kyle. Oddany ojczyźnie wojak, bezgranicznie wierzący w sens wojny. Jest to o tyle wygodne, że Kyle rzeczywiście był wzorem patrioty, dla którego obrona kraju była priorytetem. Jednak Snajper to nie tyle amerykańska laurka, a wejście w głąb Chrisa - idealnego żołnierza, ale wiecznie nieobecnego szefa rodziny.






Nim Al-Kaida zaczęła egzekwować plan wysadzania świata w powietrze, Chris Kyle, miłośnik rodeo z Teksasu, był obibokiem z puszką piwa w ręce. Coraz większa ilość zamachów terrorystycznych sprawiła, że w Chrisie coś pękło - zrozumiał, że od ujeżdżania byków bardziej nadaje się do zabijania 'dzikusów', jak Kyle zwykł opisywać Irakijczyków. Teksańczyk spełnia american dream każdego kochającego ojczyznę obywatela - jedzie na front, by w glorii i chwale wybić każdego, kto zakłóci pokój i majestat the Greatest Country in the World.


Faktem jest, że swoimi dokonaniami na polu bitwy, Kyle zbudował sobie pomnik. Stał się podziwianym przez braci z armii i znienawidzonym przez przeciwników. Wysoka nagroda za głowę Chrisa i przydomek Diabła z Ramadi mówią wszystko. Eastwood nie buduje jednak Kyle'owi monumentu bez skazy - na wojnie święci triumfy, ale w domu nie jest autorytetem. Zaabsorbowany walką zrzuca na żonę odpowiedzialność za podgrzewanie domowego ogniska. Reżyser pozwala widzowi wyciągnąć wnioski, a te z czasem są przytłaczające - Kyle najważniejszą bitwę życia przegrywa. Eastwood przeplata sceny wojenne z domowymi, czym pokazuje, że prosty chłopak z Teksasu o wiele lepsze więzi utrzymuje z kompanami niż z własną rodziną. Jest to ważne, bo reżyser nie tworzy z Chrisa stuprocentowego bohatera, tylko człowieka, który jak każdy, zmaga się z problemami.


Mimo, że Eastwood opowiada o żołnierzu, to samej wojny mamy mało, a jak już się pojawia, to w powściągliwej formie. Ubogie, mało efektowne sceny batalistyczne potęgują wrażenie, że Kyle prowadzi walkę ze samym sobą, aniżeli z wrogiem. Reżyser potwierdza, że jest mistrzem minimalizmu filmowego, choć nie wszyscy cenią sobie taki rodzaj kina. Przed filmem trzeba zweryfikować oczekiwania - jeżeli liczymy na porywającą jatkę, to będziemy zawiedzeni, bo Clint bardziej niż akcją, operuje emocjami.


Dlatego rolę Kyle'a musiał zagrać ktoś, kto sobie poradzi z jego historią. Napakowany skurczybyk, a jednak zdystansowany i pełen wrażliwości. Bradley Cooper zagrał rolę życia i z trzech rokrocznych nominacji do Oscara, ta wydaje się być najbardziej zasłużona. Grana postać nie wymyka mu się z rąk, a ja właśnie tak sobie wyobrażałem prawdziwego Chrisa Kyle'a.


Na moralizatorstwo i patos w Snajperze nie ma miejsca, Eastwood kręci tak, jakby Kyle stał obok i tłumaczył, co w filmie powinno się znaleźć, a co nie. Nie ma co się dziwić - reżyser opierał się na książce Chrisa, chciał żeby film był jego wizualną spowiedzią. Nie oczekujmy efektownego widowiska - Snajper to kino zdystansowane, choć kipiące emocjami gotującymi się w Kyle'u.



tytuł oryginalny: American Sniper
reżyseria: Clint Eastwood
scenariusz: Jason Hall
zdjęcia: Tom Stern
obsada: Bradley Cooper, Sienna Miller, Luke Grimes, Kevin Lacz
czas trwania: 134 minuty






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...